Żółkiewskie lata świętego Dozydeusza

Żółkiewskie lata świętego Dozydeusza

Dumitru Barila, postać u nas praktycznie nieznana, uważany jest za twórcę poetyckiego języka rumuńskiego. Urodził się w 26 października 1624 r. w Suczawie, w rodzinie drobnych bojarów, zarabiających na życie handlem mołdawskim winem. Część rodziny mieszkała w Siedmiogrodzie, część na Rusi Czerwonej, kilku w samym Lwowie. Stąd jego znajomość ościennych krajów i języków użytecznych w podróży. Odebrane wykształcenie (na akademii w Jassach i w szkole stauropigii lwowskiej) zapoznało go również z greką, starocerkiewno-słowiańskim i łaciną. Dobrze znał język polski, układał w nim wiersze. Zafascynowany twórczością Jana Kochanowskiego dokonał poetyckiej parafrazy Psałterza Dawidowego na język rumuński (Psaltirea in versuri). Ukazało się ono drukiem (cyrylicą) w klasztorze Uniwska Ławra na Podolu w 1673 r.). Pisał różnymi miarami wiersza sylabicznego, najczęściej 8- i 12-zgłoskowcem. Były to najpiękniejsze (choć lingwiści twierdzą, że tłumaczeniu daleko do oryginału), ale jednak peryferia jego twórczości. Koncentrował się na piśmiennictwie religijnym i robił karierę w obrębie hierarchii prawosławnej.

W tych sferach znany był lepiej jako Dosoftei (Dozydeusz), gdyż takie imię zakonne przybrał w 1649 r. w monasterze Probota. W 1658 r. objął biskupstwo w Husi, a w 1659 w Romanie nad Seretem. W 1671 doszedł do godności metropolity mołdawskiego. Zawzięty wróg Turków, wiele lat spędził na wygnaniu. W latach 1673–1674 wspierał politykę hospodara Ştefana Petryczejko, a po porażce schronił się w Polsce. W 1675 r. wrócił do kraju i został uwięziony w klasztorze w Jassach przez hospodara Dumitrescu Cantacuzino. Wprawdzie szybko odzyskał tytuł metropolity, ale musiał skoncentrować się na działalności translatorskiej. Popadł w konflikt z nadzorowanym przez urzędników sułtańskich patriarchatem konstantynopolitańskim, kiedy zbliżył się do patriarchatu moskiewskiego. Ten pomógł mu w zorganizowaniu w Jassach drukarni. Wydawanie ksiąg liturgicznych w języku mołdawskim (w większości w tłumaczeniach Dosoftei) rozsierdziło patriarchę Kallinika II. Ponieważ Turcy chcieli to wykorzystać do zmiany metropolity na człowieka w pełni im oddanego, musiał szukać ratunku w ucieczce. No może nie od razu, bo w zamieszaniu panującym wówczas na granicy polsko-mołdawskiej mógł próbować jeszcze przez jakiś czas lawirować.

Jan III od 1684 r. próbował opanować ten rejon. Po nieudanej próbie przywrócenia władzy Petryczejce (1684), król poprowadził przeciwko hospodarowi Konstantemu II Kantemirowi 35-tysięczną armię, wzmocnioną 90 działami. Przeszedł Bukowinę, wkroczył do Dolnego Kraju, 16 sierpnia 1686 r. wkroczył do stolicy Jass. Nie mogąc zmusić wroga do walnej bitwy, zagrożony przez Tatarów, król cofnął się. Wraz z nim kraj opuścił metropolita. Nie sam. Towarzyszyło mu czterech wiernych mnichów i zmumifikowane szczątki św. Jana Nowego (Suczawskiego), patrona Mołdawii. Metropolita nie chciał ich zostawić, a król chętnie na ten pomysł przystał, przeznaczając relikwie dla cerkwi bazyliańskiej w Żółkwi (zobacz artykuł „Uprowadzenie świętego” w wilanowskim Silva Rerum). Dla porządku trzeba dodać, że uczynek ten, stawiający dzisiejszego świętego w dość wątpliwym świetle, cerkiew rumuńska tłumaczy tym, że został przez Sobieskiego uprowadzony, a relikwie zrabowane. Kiedy wieść o tym co stało się na odległym pograniczu dotarła do patriarchy, ten – zapewne z radością – w 1688 r. obłożył swego nielubianego podwładnego klątwą. Dosoftei specjalnie się tym nie przejął pochłonięty kolejnymi tłumaczeniami, otoczony życzliwością rodziny króla i rodziny Sobieskich. Zresztą w okolicach Lwowa mieszkało wielu uchodźców z Mołdawii, w tym liczna grupa bojarów z polskim indygenatem. Rezydencją metropolity był zamek w Stryju, choć pomieszkiwał także u żółkiewskich bazylianów (wg niektórych opracowań był ihumenem zgromadzenia), zwłaszcza kiedy chciał korzystać z biblioteki Sobieskich, znajdującej się wówczas na zamku w Żółkwi. Zmarł 13 grudnia 1693 r. w Żółkwi, pochowany został w kryptach cerkwi Narodzenia Pańskiego (Serca Pana Jezusa), a mowę na pogrzebie wygłosił Józef Szumlański, unicki biskup lwowski (choć sam metropolita na unię nie przystał). W 2005 r. rumuńska Cerkiew Prawosławna ogłosiła go świętym, a jego relikwie ma także katedra w Jassach.

Polecane artykuły

1 / 3
    • Silva Rerum

      Mołdawski fortel Jana Sobieskiego

      Na początku lat 70. XVII w. pogorszyły się znów stosunki polsko-kozackie. Podczas gdy Rzeczpospolita postawiła na wiernego jej Michała Chanenkę, oddając mu w 1670 r. buławę hetmańską nad Kozaczyzną, popularny wśród Kozaków Piotr Doroszenko poszukał znów p

      Grafika lub rysunek. Przedstawia dwóch mężczyzn. Pierwszy, stojący na przodzie - w zbroi, płaszczu i czapce z futrem na głowie. Drugi za nim, niższy trzyma w rękach tarczę na której widniej herb. Nad nim napis na szarfie DE.POLOGNE.
    • Silva Rerum

      Hospodarowie mołdawscy

      Kiedy mówimy o tzw. księstwach naddunajskich, czyli Mołdawii i Wołoszczyźnie, spotykamy się z nazwami hospodarstwo i województwo, ich władców zaś zwiemy nie książętami, ale hospodarami lub wojewodami. Owszem, w tekstach łacińskich możemy znaleźć tytuł „pr

      Czarno biała reprodukcja mapy. Jest to mapa dorzecza Dunaju w dwóch częściach z 17 wieku.
    • Silva Rerum

      Mirona Costina „Historyja” – czyli co Jan III powinien wiedzieć o Mołdawii i Wołoszczyźnie

      Po powrocie z wyprawy wiedeńskiej 1683 r. hospodar mołdawski Jerzy Duca i jego najbliższy współpracownik, wielki logofet Miron Costin zostali schwytani przez Polaków i przewiezieni do Rzeczypospolitej. O ile dla hospodara był to definitywny koniec kariery

      Pożółkła kartka ze starej księgi. Jest to strona tytułowa „Chroniki...” ze zbiorów Biblioteki Narodowej.
    • Silva Rerum

      Sarmaci w negliżu, czyli dlaczego Kochanowski pisał nieprzyzwoite fraszki?

      W literaturze staropolskiej wypowiedzi odnoszące się do sfery erotycznej, które można by określić mianem bezpośrednich, nieżartobliwych i pozbawionych wstydu, należą do rzadkości. Papier rumienił się podówczas bardziej od ludzi, którzy, jak twierdzą histo

      Stara rycina. Przedstawia dwie nagie kobiety za parawanem. Jedna z nich kładzie nogę na podeście – niskim stołeczku, a druga podnosi do góry ręce w których trzyma szatę. Za parawanem siedzi mężczyzna, który trzyma karton i rysuje tę scenę.

    Słowa kluczowe