Hiszpańskie fascynacje anonimowego polskiego peregrynanta w 1595 r.

Hiszpańskie fascynacje anonimowego polskiego peregrynanta w 1595 r.

Z czasów przełomu wieków XVI i XVII zachowała się ciekawa, chociaż anonimowa relacja z podróży po Europie. Obszerny zapis przypadków podróżnych wyraża mentalność autora, ukształtowaną w przełomowym okresie, na styku renesansu i baroku, dwóch wielkich epok w dziejach kultury i sztuki. Ten ciekawy dokument nosi nazwę Anonima diariusz peregrynacji włoskiej, hiszpańskiej i portugalskiej 1595. Ponieważ nie znamy początku tego dzieła, ani jego zakończenia, nie udało się z całkowitą pewnością ustalić osoby autora. Jak sugeruje tytuł, dziennik zawiera opis przygód i wrażeń podróżnika ze zwiedzania i pobytu w Italii, Hiszpanii i Portugalii. Dodatkowo zwiedził także Maltę, a w początkowej i końcowej części podróży, której opisu nie znamy, prawdopodobnie także Czechy, Węgry, ziemie niemieckie, Francję i Niderlandy, może również Anglię. Najpewniej autorem był Stanisław Niegoszewski. Jeśli faktycznie to on był naszym bohaterem, to podróż rozpoczęła się już rok wcześniej, a może nawet już w końcu 1593 r. Początkowo bowiem podróż Niegoszewskiego miała charakter akademicki, a pod datą 18 marca 1594 znajdujemy jego nazwisko w metryce studentów polskich uniwersytetu w Padwie. Dopiero po odbyciu studiów, powodowany chęcią poznania świata, ruszył w dalszą podróż, która miała już charakter głównie turystyczny.

Ponieważ zapisy podróżne kończą się w październiku 1595 r. w Lizbonie, wysunięto hipotezę, iż podróżnikiem mógł był Krzysztof Pawłowski udający się do Indii. Według jeszcze innej hipotezy miałby to być diariusz podróży jezuity Fryderyka Szembeka. W przeciwieństwie do większości staropolskich podróżników anonimowy peregrynant z 1595 r. podróżował samotnie i głównie pieszo, albo, rzadziej, wynajętymi środkami transportu. Taki wyjątkowy sposób pokonywania drogi był prawdopodobnie spowodowany szczególnym charakterem tej podróży. Wygląda ona bowiem na pielgrzymkę. Sam autor przyznał zresztą w pewnym momencie, że pielgrzymuje do grobu św. Jakuba Starszego w Santiago de Compostela. Nie stronił on także od żeglugi morskiej (w ten sposób pokonał dystans z Włoch do Hiszpanii).

Pierwszym skrawkiem hiszpańskiej ziemi, do którego dotarł po przeżyciu silnego sztormu, była wyspa Majorka, wchodząca w skład archipelagu Balearów. Następnie przypłynął do Barcelony. Z zachowanego dziennika podróży wiemy, iż przemierzył centralną i południową część kraju. O Hiszpanii i jej mieszkańcach wypowiadał się w samych superlatywach, wychwalając ustrój, pobożność narodu, zalety charakteru mieszkańców, klimat, żyzność ziemi, bogactwo i niezmierzoną rozległość kolonii, wielki potencjał militarny, itd. (nawet wyludnienie kraju potrafił wytłumaczyć koniecznością utrzymywania armii żołnierzy i urzędników w rozległych koloniach). Swoje przekonanie o doskonałości tego kraju popierał również wzmiankami o wielkich filozofach, historykach i ludziach różnych dziedzin nauki działających w ciągu wieków w Hiszpanii, nie pomijając Żydów ani Arabów. Pochwalał nawet drastyczne działania inkwizycji hiszpańskiej, przypisując posłuszeństwu Hiszpanów tej instytucji pomyślność kraju i błogosławieństwo Boże. W okolicach miasta Jaen był świadkiem prowadzenia przez alguacila grupy marranów na śmierć (spalenie na stosie podczas auto da fe). Polski szlachcic zawyrokował, iż w takich okolicznościach w Rzeczypospolitej więźniów by ułaskawiono lub odbito.

Wielkim walorem tej relacji podróżnej jest niezwykle barwna fabuła. Autor skrupulatnie opisuje nie tylko przebieg samej podróży, ale i liczne perypetie, które spotykały go w jej trakcie. Możemy więc przeczytać o pojedynkach, z których wychodzi obronną ręką, czy o niezwykle trudnych warunkach podróży w Hiszpanii, gdzie bardzo doskwierało mu pragnienie i głód wobec braku wody i pożywienia na półpustynnych terenach Aragonii i Kastylii. Jednak nawet konieczność pojedynkowania się ze swoim hiszpańskim towarzyszem podróży (w mieście Alcala de Henares), którego notabene pokonał raniąc w rękę, stała się okazją do wychwalania poczucia honoru i wspaniałomyślności tej nacji. Cenił zresztą wszystko co hiszpańskie. W Toledo zamówił u miejscowych płatnerzy szpadę ze słynnej stali toledańskiej, robioną specjalnie według wzoru polskich karabel.

W niektórych kwestiach ujawnia krytyczne opinie. Długa piesza wędrówka bez wsparcia rodaków narażała go niejednokrotnie na niebezpieczeństwo. Marszruta w upale powodowała u niego pęcherze i odciski na stopach. Z tego powodu często wynajmował wóz lub podróżował świtem albo nocą. Drogę z Madrytu do Andaluzji pokonał na wynajętym mule. Także z innych powodów piesza podróż latem i wczesna jesienią w zabójczym hiszpańskim klimacie była uciążliwa. Często cierpiał na ataki febry.

Wytrwałego peregrynanta nie zniechęcały nawet poważne wypadki. W ulewnym deszczu podczas wspinaczki w górach Sierra Morena spadł razem z mułem w mierzącą ponad półtora staja przepaść (ponad 200 metrów), szczęśliwie zatrzymując się na półce skalnej. Dotykały go też inne zagrożenia, gdyż na wcześniejszym etapie podróży autor na krótko został więźniem i skazano go na galery. W miastach, szczególnie w Madrycie, anonimowy podróżnik narzekał na brak kanalizacji i bruku oraz osobliwy zwyczaj opróżniania nocników, których zawartość mieszkańcy wylewali wprost na ulicę pod nogi przechodniów. Podróżnika irytowały obowiązkowe cła i myta pobierane na wewnętrznych granicach między hiszpańskimi prowincjami. Narzekał także na powszechną drożyznę oraz inflację pieniądza. Konstatacji takiej dokonał oglądając w sewilskim porcie ładunek towarów i kosztowności przywiezionych przez srebrna flotę z Nowego Świata, podziwiając sztaby srebra i złota, hałdy skór oraz worki z cukrem i korzeniami. Zauważył jednak, że w Hiszpanii nawet ubogiego rzemieślnika stać na zakup pereł i innych klejnotów, w tym kraju niebywale tanich.

Ciekawy wszelkich nowinek, podczas pobytu w Saragossie peregrynant przypatrywał się corridzie , opisując ją jako popisy akrobatyczne pieszych torreadorów używających płaszczy do mamienia byka i w końcu zabijających zwierzę. Dziwił się dzikości i sile byków zauważając, iż wyrzucały one walczących aż za szranki. W Madrycie zakupił także fragment rogu nosorożca, wierząc w jego niezwykłe właściwości lecznicze. Z kolei w Toledo próbował pozyskiwać szlachetny kruszec ze złotodajnego Tagu.

Mimo niezwykle awanturniczego charakteru tej podróży, peregrynant cechował się wielką wrażliwością estetyczną. Był niezmiernie czuły na piękno architektury i sztuki. Odznaczał się również wielką pobożnością. Zachwycała go muzyka organów i liturgiczne śpiewy w katedrach i kościołach, do których gorliwie uczęszczał na nabożeństwa. Znamienny jest przykład jego pobytu w katalońskim sanktuarium benedyktynów w Montserrat, gdzie, chcąc zdążyć na wieczorne nabożeństwo, ze wszystkich sił wspinał się w ulewnym deszczu stromą drogą na wzgórze, mimo iż zalewała go spływająca stamtąd woda. W katedrze toledańskiej z ciekawości uczestniczył w nabożeństwach liturgii mozarabskiej. Zaniepokojony w swej ortodoksyjnej pobożności odmiennością ceremonii tego rytu został dopiero uspokojony zapewnieniami spotkanego jezuity o jego prawowierności. Anonimowy peregrynant był skłonny wierzyć w najbardziej nieprawdopodobne cudowne opowieści, jak te z miasta Lerida, o wchodzących do kościoła świecach, samoczynnie przepływających rzekę i zapalających lampy w świątyni. Miał jednak wątpliwości co do autentyczności niektórych relikwii, które oglądał zbyt często w różnych kościołach.

Autor miał też ambicje humanistyczne. Jego diariusz podróży jest nasycony wiedzą encyklopedyczną,  zajmującą sporą część opisu podróży (opisuje szczegółowo warunki topograficzne, strukturę ustroju i rządów, podział administracyjny i historię Hiszpanii). Wykazał się dobrą znajomością łaciny. Chętnie przytaczał wszelkiego rodzaju inskrypcje widziane przez siebie na budynkach czy pomnikach. Potrafił także kontemplować piękno krajobrazu, co w tej epoce było rzadkością . Te cechy pozwalają w nim widzieć prawdziwego nowożytnego turystę i Europejczyka. Potrafił zachwycać się Hiszpanią, której nie ceniono w tym okresie zbyt wysoko, a Hiszpanom przypisywano liczne wady. Z jego relacji podróżnej wynika, iż pragnął namacalnie doświadczyć nieznanej rzeczywistości i wręcz dotknąć realiów, co nierzadko ściągało na jego głowę poważne tarapaty.

Polecane artykuły

1 / 3
    • Silva Rerum

      Peregrynacja

      Peregrynacja – termin oznaczający w języku staropolskim dłuższą wędrówkę, podróż, a także pielgrzymkę. Pochodzi z jęz. łacińskiego, gdzie słowo peregrinus oznaczało cudzoziemca, ale także pielgrzyma. Pojęcia tego używano zazwyczaj na określenie podróży za

      Stare ruiny na tle pejzażu. Na pierwszym planie, na drodze jedzie mężczyzna na białym koniu, obok niego idzie mężczyzna i prowadzi osła. Jest to obraz „Jeźdźcy u starych ruin” namalowany przez Roelofa van Vries.
    • Silva Rerum

      Kanonik Załuski ogląda corridę

      Wiele staropolskich relacji z podróży edukacyjnych czy nawet misji dyplomatycznych zawiera ciekawe elementy fabularne dotyczące życia codziennego w dawnych wiekach. Można do nich z całą pewnością zaliczyć interesującą, acz mało znaną deskrypcję poselstwa

      Rysunek lub grafika przedstawiająca popiersie mężczyzny w stroju historycznym. Poniżej napisy. Jest to portret Andrzeja Chryzostoma Załuskiego.

    Słowa kluczowe