Nożownik i król, czyli o nadmiarze informacji

Nożownik i król, czyli o nadmiarze informacji

Przesyt informacyjny jest zjawiskiem współczesnym. Czy jednak na pewno? Kultura druku – mówimy tu o jej specyficznym wcieleniu, tj. o gazetach i prasie – rozwinęła się w Europie w postępie geometrycznym, co było z jednej strony  dowodem na postępującą „alfabetyzację”, wzrost liczby ludzi dostatecznie wykształconych, aby zrozumieć prasowy przekaz, a z drugiej adaptacją wydawców do rynkowych warunków posługiwania się drukowaną informacją. Procesy te postępowały w Europie w nierównym rytmie: w Holandii i Anglii prasa nie musiała się aż tak borykać – jak we Francji czy Polsce – z kagańcem państwowej cenzury, a rozbudowany system szkolnictwa dawał większe szanse na nabycie odpowiednich kompetencji. Dzięki sprawnej sieci poczt i gotowych do wysyłania wiadomości korespondentów, gazety pełne były informacji z bliska i z daleka, doniesień o wydarzeniach politycznych, ekonomicznych, obyczajowych, towarzyskich i sensacyjnych.

Na początku stycznia 1761 r. jedna z londyńskich gazet codziennych wydrukowała wiadomość, że „24 grudnia pałac księcia Sułkowskiego w Corzmin spłonął doszczętnie. Mówią, że straty przekroczyły 130 000 polskich florenów”[1]. Informacja była – z zamierzenia – sensacyjna, choć trudno ustalić o jaki majątek chodziło. „Corzmin” to ani Rydzyna, ani Leszno czy Bielsko. Czy epatować miała wysokość strat? Sto trzydzieści tysięcy florenów (czyli czerwonych złotych) dawało ok. 55 000 brytyjskich funtów. Kwota taka – bez względu na to, czy informacja była prawdziwa – robiła wrażenie na czytelnikach. Choć np. dwaj utracjusze, bracia Foley, zadłużyli się grając w karty i na wyścigach na 220 000 funtów, a kupieckie fortuny bywały kilka razy większe niż rzekome straty Sułkowskiego. 

Czytelnik londyńskiej prasy w XVIII wieku brał do ręki gazetę codzienną, tygodnik lub miesięcznik i napotykał zalew informacji o różnej wartości i nośności społecznej. Na przykład czytał – z satysfakcją – że 26 sierpnia 1760 r.  okręt Thames kapitana Colby zdobył, po 11-godzinnym pościgu, francuską jednostkę, korsarza Bien Aimé – statek o nośności 160 ton zarejestrowany w Dunkierce. Dla Brytyjczyka, tj. mieszkańca państwa, które toczyło zaciętą wojnę z Francją, była to dobra wiadomość. Nieco wyżej – miesięcznik, który czytał nasz londyńczyk, drukował bowiem wiadomości bieżące w dwóch rubrykach – odnajdywał dłuższy reportaż, który przytaczamy poniżej. Pod datą 11 października (sobota) napisano, że „popełniono morderstwo w oberży Pod Głową Króla na rogu Prince’s street i Drury Lane (była to ulica słynna z czołowego londyńskiego teatru – przyp. PTD). Niejaki Patrick McCarty, zadłużony były właściciel owej oberży, spotkał pana Talbota, funkcjonariusza więzienia Marshalsea, który go poinformował, że ma dla niego nakaz zatrzymania za dług w wysokości ponad czterech funtów. McCarty rzekł: jeśli ze mną pójdziesz pod Głowę Króla spłacę dług i koszty. Talbot wyraził zgodę, ale po drodze powiedział: często mówiłeś, że zabijesz każdego, kto będzie chciał cię aresztować, mam nadzieję, że to już nieprawda. McCarty przytaknął, weszli do gospody i tam, udając że płaci, wyjął nagle nóż i dźgnął Talbota w bok, powodując śmierć, po czym uciekł, ale przy rynku Clare zatrzymał go żołnierz z bronią, a inni pochwycili go i zaprowadzili do [sędziego] Johna Fieldinga który wysłał go do [więzienia] Newgate. W niedzielę wieczorem koroner wydał wyrok i ogłosił, że było to morderstwo z premedytacją”[2]. Bandyckie napady i porachunki nie były niczym szczególnym w ponad półmilionowym mieście. Relacjonowano je zwykle z dużą dokładnością. Zainteresowany czytelnik mógł śledzić dalszy bieg sprawy, ale podnosząc wzrok (opis zajścia zajmował lewą kolumnę, dalsze wiadomości – chronologicznie – publikowano po prawej) odnajdywał wiadomość, która nim wstrząsnęła i zasmuciła każdego Brytyjczyka. Pod datą 25 października (sobota) napisano, że „między siódmą a ósmą rano jego święty majestat Jerzy II odszedł z tego świata ku niewyrażalnemu zatroskaniu wdzięcznych i lojalnych poddanych”. Interesuje nas sama informacja, a nie jej kontekst i skutki dla hanowerskiej dynastii. Nie możemy dywagować, jak bardzo zatroskany był czytelnik, ale w tej samej rubryce – obok wiadomości o śmierci króla – znalazł dalszy ciąg sprawy, która go początkowo zainteresowała. W dniu śmierci króla „McCarty zgodnie z wyrokiem został powieszony na Russell street. Zmarł jako katolik (pewnie był Irlandczykiem – przyp. PTD) i jego ciało, po wykonaniu wyroku przewieziono na pola Finchley, żeby powiesić je w łańcuchach”. Procedura nie byłą dla czytelnika zaskoczeniem: powieszonych morderców okazywano ludności jako znak, że sprawiedliwość jest nieuchronna. Na jednej stronie gazety znajdujemy więc serię bardzo odmiennych wiadomości – pomijamy dalsze cytowanie informacji o publicznym dziękczynieniu zorganizowanym w licznych miastach za sukcesy brytyjskich wojsk, o instrukcji ochmistrza dworu, jak należy ubierać się w czasie żałoby narodowej,  o obecności królewskich prawnuków (synów nowego władcy, Jerzego III) na uroczystości wodowania okrętu wojennego czy o przeglądzie pułku kawalerii w Hyde Parku.

Nie trzeba (choć warto) odwoływać się do uwag Jürgena Habermasa o znaczeniu sfery publicznej w kształtowaniu nowożytnej Europy. Prasa miała w tym procesie ważne, by nie powiedzieć zasadnicze znaczenie, konstruując nowe oczekiwania oraz rozszerzając obszar wiedzy i doświadczenia coraz liczniejszych czytelników[3]. Nawet jeśli przypadek nożownika z oberży uznamy za typowy zapis społecznych patologii wczesnonowożytnego miasta, to lektura wydarzeń związanych ze śmiercią władcy otwiera już inną perspektywę. Na kolejnych stronach można było bowiem przeczytać szczegółowe sprawozdanie z sekcji królewskich zwłok, podpisane przez czterech znamienitych lekarzy. Czy magia monarchii (pisano przecież o „najświętszym majestacie”) i sacrum królewskiej osoby ulegały redukcji do „zwykłej” informacji w rękach i pod piórem redaktorów gazet?


 
[1] The General Evening Post (17-20 styczeń 1761), nr. 4255 (bez paginacji)
[2] London Magazine t. 29, 1760, s.553.
[3] Paweł T. Dobrowolski, Świat ze słów: angielskie miesięczniki XVIII wieku. Media, informacja i opinia publiczna, Warszawa 2018.

Polecane artykuły

1 / 3
    • Silva Rerum

      Przebieranki panny Slack

      Od połowy XVIII stulecia w Anglii zapanowała moda na bale maskowe. Udawanie kogoś innego przeniesiono ze sceny teatralnej na salony, a przebrania nawiązywały nie tylko do zawsze modnych klasycyzujących wzorów, ale także do bieżących wydarzeń.

      Młoda kobieta w wykwintnym, bogatym stroju i kapeluszu stoi na tle krajobrazu z widocznym zamkiem, w dłoni trzyma długie ptasie pióra.
    • Silva Rerum

      Pieskie życie czyli Trump i jego koledzy

      Motyw oraz moda na malarskie i literackie ukazywanie czworonogów są mocno osadzone w kulturze doby Oświecenia, epoki, która stworzyła czworonożnych pieszczochów.

      Pięć osób wokół stołu nakrytego białym obrusem, czterej mężczyźni i kobieta. Piją herbatę. Towarzyszą im dwa psy siedzące po lewej i prawej stronie obrazu
    • Silva Rerum

      Turysta: zachwyt i horror

      Joseph Jérôme de Lalande, europejska sława oświeceniowej astronomii, korespondent wielu środowisk naukowych (w tym polskich, kontaktował się z Marcinem Poczobutem-Odlanickim i uczonym jezuitą Andrzejem Strzeckim) był także uważnym

      Czarno-biała grafika z portretem starszego mężczyzny w białej peruce - Josepha Jérôme de Lalande - zwróconego do widza w 3/4. Portret w zdobionej rokokowej ramie ustawiony jest na kamiennym postumencie i oparty o ścianę. Na przedniej ścianie postumentu duża tablica z łacińskimi inskrypcjami.

    Słowa kluczowe